piątek, 18 kwietnia 2014

Blondynka w Chinach



              Park, muzeum, metro, autobus, sklep, ulica…  Tłumy czarnowłosych ludzi. A między nimi ja, jedna blondynka. Często jedyna na całej ulicy, w całym sklepie, czy w całym metrze. Nie można nie rzucać się w oczy. I nie można wtopić się w tłum i udawać tutejszą. Blond włosy to jak przyspawany na stałe napis ‘TURYSTA’. Chińczykom blond nie wychodzi. Nawet z mówieniem o nim mają problem – niektórzy obstają przy wersji 黄头发 ‘huang toufa’, co znaczy żółte włosy, za to część preferuje 金头发 ‘jin toufa’złote włosy. Dla mnie nazwa nie ma znaczenia, byle tylko zaczęli we mnie zauważać człowieka, a nie chodzące ‘/黄头发’…


                Park, muzeum, metro, autobus, sklep, ulica… W czarnym tłumie pojedyncze, ale jakże dla mnie zauważalne, włosy z różowymi pasemkami, ombre w odcieniach niebieskiego, fioletowe grzywki, zielone końcówki… i wśród nich ja, jedna blondynka. W Europie jasne włosy występują równie często, jak czarne, czy brązowe. Rzadkością są włosy kolory tęczy, chociaż powoli coraz częściej pojawiają się na ulicach. W Europie jest to oznaka przynależności do subkultury (zazwyczaj punkowej lub alternatywy), tutaj, w Chinach – normą. Fryzjerzy specjalizują się w kolorowym farbowaniu włosów (pewnie głównie dlatego, że czarne włosy słabo przyjmują farby). Idę ulicą, naprzeciwko chłopak z intensywnie fioletową czupryną – oczywiście, że się na niego zagapiłam – w Polsce ludzie postukaliby się po głowie, ja po prostu podziwiam, bo kolor przecudny, intensywność odpowiednia, równe położenie… Ech, rozmarzyłam się, mi fryzjerka nie zgodziła się na taki wyczyn na włosach. Oprócz tego chłopaka zauważyłam jeszcze coś – fakt, że nikt się na niego nie spojrzał. Co więcej – Chińczycy (włącznie z nim!) podziwiali moje włosy! Mój najzwyklejszy, miodowy blond….




                Park, muzeum, metro, autobus, sklep, ulica… Różne odcienie czerni na wysokości od 150cm do (rzadko) 170cm. I czasami, między nimi, jakiś obcokrajowiec. W sumie nawet często. Niemcy, Rosjanie, Kazachowie, Amerykanie, czy Anglicy, oraz, oczywiście my, Polacy. Duże oczy, jasna cera, zazwyczaj nie-czarne włosy. No i wśród nich ja – blondynka. W tym momencie tamci zagraniczni się nie liczą. Bruneci? Szatyni? Różowowłosi? Błękitnowłosi? „Pfi, mamy ich na pęczki” – a blondynek nie. Ja się wpatruję w Niemkę o fuksjowych włosach, a Chińczycy wpatrują się we mnie…


                Park, muzeum, metro, autobus, sklep, ulica… a wszędzie szept 漂亮 (‘piaoliang’) (piękna), 看,金/黄头发!( ‘kan, jin/huang toufa!’) (patrz, blondynka!). Dzięki moim włosom mamy więcej miejsca w metrze, nawet w godzinach szczytu. Dzięki blond włosom poznaliśmy Kantończyków, którzy postawili nam obiad za bagatela 1000 juanów. Dzięki tym włosom zostałyśmy zaproszone na sesje zdjęciowe, a pani na bazarze ‘za piękne włosy’ obniżyła cenę legginsów. Mój blond jest obiektem pożądania – zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet. Nawet nasza nauczycielka ma kompleks na ich punkcie. Bierze do ręki, głaszcze i szepcze 漂亮. Fotograf każe mi je rozpuścić i zarzucać w prawo i w lewo, fryzjer wybiega za mną z salonu. A ja tylko myślę o moich rozdwojonych końcówkach i stanie, który ja nazwałabym „sianem na głowie”, a moja fryzjerka w Toruniu użyłaby określenia „peruka lalki”…




                Słyszałam i czytałam o fenomenie blond włosów w Chinach, ale zawsze uważałam, że są to przerysowane opisy sytuacji. Nie są. Spotkałam Chinkę, która wprost mi powiedziała, że mój kolor włosów jest ich marzeniem. Wierzę, widzę to w ich oczach.


                Czy mogłabym się przefarbować? Oczywiście, że tak. Blond kolor łatwo przyjmuje farby. W przeciągu 2 godzin mogłabym się stać brunetką, czy nawet szatynką. Czy to zrobię? Nie. Lubię mój kolor. Może i czasami zaczynają mi przeszkadzać zaintrygowane spojrzenia, plus nigdy nie wtopię się w tłum i nawet mieszkając tutaj kilka lat, i mówiąc po chińsku jak rodowity Chińczyk, będę zawsze postrzegana jako turystka. Odkryłam, że oprócz włosów mam wszystkie przymioty, o których marzą Chińczycy, a które mnie wpędzają w kompleksy (o tym w następnym wpisie), więc sama zmiana koloru włosów nie wystarczy. Także jeśli nie będzie różnicy, to po co przepłacać, kupując farby, czy udając się do fryzjera?


欧阳莲

1 komentarz: