poniedziałek, 19 maja 2014

Sprzedawcy w Chinach


Przed przyjazdem tutaj usłyszałam, że powiedzenie „nasz klient – nasz pan” jest żywe także tutaj. Oczywiście nie oczekiwałam wyjątkowego traktowania, ale to to co odkryłam mnie zaskoczyło.

Ten temat można rozpatrywać z dwóch punktów widzenia. Pierwszy to jako tubylec, czy zwyczajna osoba robiąca codzienne zakupy.  Zaskakująco, bardzo wielu sprzedawców nie specjalnie przejmuje się swoją pracą. W wielu sklepach, szczególnie tych maleńkich, zapewne prowadzonych wyłącznie przez właścicieli, stoi włączony telewizor lub komputer. I to on jest głównym obiektem zainteresowania pracujących tam osób. W okolicy naszego uniwersytetu znajduję się sporo sklepików sprzedających różne urocze gadżety, maskotki, ubrania czy akcesoria. Wchodząc do wielu z nich zauważyłam, że nikt nie zajmuje się klientami. Ewidentnie ważniejszy jest film na ekranie. Najczęściej nawet malutkie sklepy mają monitoring, z którego obraz jest wyświetlany na komputerze, więc nawet nie podnoszą głowy zza lady. Za każdym razem trzeba także głośno zawołać sprzedawcę, bo sam się nami nie zainteresuje. Zdarzyło mi się być świadkiem sytuacji, że pani przez dłuższy czas rozmawiała przez telefon nawet mimo kolejki klientów czekających na obsłużenie.

 


              Trudno powiedzieć, czy to standard, czy wyjątek, ale obsługa w jednej ze stołówek na terenie uniwersytetu też pozostawia wiele do życzenia. Podejście większości kelnerek nie jest najlepsze. Oprócz tego, że praktycznie nigdy nie używają zwrotów grzecznościowych, to trudno także zwrócić ich uwagę, aby podeszły odebrać zamówienie. Część Chińczyków po prostu macha na kelnerki. Jednakże zdarzyło mi się kilka razy, że jedna z nich się na mnie spojrzała, zauważyła, że też się w nią wpatruję,a następnie udała, że musi poprawić coś na sąsiednim stoliku i uciekła. Wysłała później inną kelnerkę. Najwidoczniej nikt nie chce obsługiwać obcokrajowców, być może w obawie przed nie zrozumieniem mnie i kompromitacją. Zachowanie „twarzy” jest w Chinach niesłychanie istotne. 


 

     Drugim punkt widzenia to ten turysty, czy ogólnie obcokrajowca. To co napisałam o sprzedawcach nie odnosi się do tych w miejscach turystycznych, czy centrach handlowych takich jak Silk Market, sprzedających głównie podrabiane markowe produkty. Tam sprzedawcy są niewiarygodnie nachalni.  Gdy tylko zobaczą przechodzącą osobę, zaczynają wołać do niej i zachęcać do kupna. Ich technika sprzedaży jest bardzo agresywna. Jeśli już zatrzymasz się i dasz się wciągnąć w rozmowę, to nie chcą odpuścić. Dowiesz się na pewno, że ten produkt jest świetnej jakości, sprowadzany ze Stanów Zjednoczonych i w pełni oryginalny. A tylko tutaj dostaniesz taką dobrą cenę. Oczywiście większość z tego jest nieprawdą. Zdarza się także, że wybiegają za tobą ze sklepu. Ostatnio sprzedawca w sklepie Samsunga pobiegł za mną na drugi koniec sklepu, mimo iż powiedziałam mu, że tylko się rozglądam. Krzyczał za mną: 外国人(obcokrajowcu!) na zmianę z nazwami produktów.

      Podsumowując, robienie zakupów może być tutaj męczące. Nastawienie sprzedawców waha się między ekstremalnie małym, a ekstremalnie dużym zainteresowaniem. Oczywiście jest to duże uproszczenie, zdarzają się też bardzo mili i pomocni pracownicy usług, ale niestety ogólne wrażenie jest raczej niekorzystne.



斯红梅

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz