Chińczycy zaskakują mnie o każdej porze dnia. Ich zachowanie
różni się od norm przyjętych w Europie. O tym można pisać elaboraty. Zresztą
jestem przekonana, że powoli te różnice zauważacie, i może nawet też Was
szokują albo chociaż zastanawiają. Dzisiaj, po już kilku odbytych rozmowach z
Chińczykami i Chinkami chciałabym się skupić na postrzeganiu przez nich
zachodnich kobiet.
Zarówno
kobiety, jak i mężczyźni, są świadomi różnic między przeciętną Chinką a
przeciętną Europejką. Różnic w wyglądzie nie będę tu przytaczać, gdyż jestem
pewna, iż są one zauważalne na pierwszy rzut oka, poza tym można sporo
wywnioskować po mojej wcześniejszej notce o „Leczeniu kompleksów…”. Warto
jednak nadmienić, że poza różnicami w anatomii twarzy oraz w budowie ciała
(takich jak krótszy tułów, bardziej krępe i zazwyczaj krzywe nogi oraz mniejszy
biust), jak również innym kolorze skóry (nazwałabym raczej ten odcień ziemistym
lub brudnym oliwkowym, aniżeli żółtym), Chinki wyróżnia sposób noszenia się.
Ich styl najbardziej podobny jest do typowego ubioru Koczowników. Kobiety
uwielbiają kicz i tandetę. Intensywne kolory lub pastele łączą w bolesnych dla
oczu kombinacjach. Świecidełka, perły, złoto i srebro ubierają na raz, jako
dodatek do przykrótkiej spódniczki i bluzki z napisem w łamanym angielskim. Do
tego buty na niemożebnym koturnie, przezroczystym obcasie lub
kilkunastocentymetrowej platformie albo japonki, wszystko strojnie
przyozdobione kryształkami i paciorkami. Przy nich stereotypowy strój cyganki
wyda się skromnym i eleganckim. Co może dziwić, to fakt, iż Chinki nie pokazują
dekoltu, ani nawet nie odkrywają ramion. Spódniczka może być krótsza od
fikuśnych majtek, ale góra musi być zakryta. Teraz, w czasie upałów, pozwalają
sobie na trochę więcej, ale jeszcze niedawno co rusz widziało się karkołomne
połączenia mocno wykrojonych koszulek, a pod spodem podkoszulków, by jeszcze na
wierzch narzucić sweterek, a wokół szyi okręcić się szalem. Teraz rezygnują ze
sweterków. Albo podkoszulków.
Dużo
różnić zauważa się w zachowaniu kobiet. Już nasz sposób poruszania się jest inny.
Europejki chodzą bardziej wyprostowane, z biustem do przodu, głową wysoko
uniesioną. Poruszają się szybciej i nie mają nic przeciwko chodzeniu w
pojedynkę. Chinki jakby chowają się w sobie. Zazwyczaj chodzą we dwie, nieraz
trzymając się za ręce lub pod ramię. Garbią się, szurają nogami, często
układają stopy do środka, nie patrzą przed siebie, tylko wbijają wzrok w
ziemię. Wloką się niemiłosiernie, także każde wyjście wiąże się z ćwiczeniem
slalomu i wyprzedzania.
Jak
powiedział mój chiński znajomy – obecnie Chińczycy wolą kobiety zza granicy,
gdyż są one bardziej otwarte, wesołe, przebojowe oraz częściej podążają za
swoimi emocjami. Natomiast według niego Chinki są materialistkami. Drugi
znajomy o przyjezdnych powiedział to samo, dodając jeszcze pewność siebie oraz
brak oporu przed rozmawianiem z nowopoznaną osobą, a przy opisie Chinek
napomknął o ich nieśmiałości, naiwności i niewiedzy na temat kontaktów
towarzyskich, specjalnie na płaszczyźnie kobieta-mężczyzna. Obserwując tutejsze
Europejki i Chinki w pełni zgadzam się z ich opiniami. Co więcej, dodałabym a
propos mieszkanek Państwa Środka jeszcze jedną cechę – infantylność.
Niestety,
panuje tutaj jeszcze jedno przekonanie na temat zachodnich kobiet, nierzadko
krzywdzące i nieprawdziwe, ale niesamowicie rozpowszechnione – według
Chińczyków (oraz innych obcokrajowców płci męskiej) jesteśmy łatwe. Przekonani
o swojej egzotyczności, która w ich mniemaniu jest dla każdej przyjezdnej
atrakcyjna i pociągająca, oraz oglądając nieznane dla nich zwyczaje, takie jak
krótkie bluzki, duży dekolt, makijaż (Chinki się nie malują) oraz patrzenie w
oczy, dochodzą do wniosku, że kobiety ich kokietują. Niestety muszę też
przyznać, że nieraz tak jest.
Jeżeli
ktoś chce sobie w pełni wyobrazić zachowanie typowej Chinki, niech przypomni
sobie swoje lata spędzone w gimnazjum. A jeśli pragnie spojrzeć na Europejki
oczami Chińczyków – wystarczy przywołać sobie obraz tzw. Erasmuski.
欧阳莲
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz