czwartek, 5 czerwca 2014

Europejki-Chinki 1:0



               Chińczycy zaskakują mnie o każdej porze dnia. Ich zachowanie różni się od norm przyjętych w Europie. O tym można pisać elaboraty. Zresztą jestem przekonana, że powoli te różnice zauważacie, i może nawet też Was szokują albo chociaż zastanawiają. Dzisiaj, po już kilku odbytych rozmowach z Chińczykami i Chinkami chciałabym się skupić na postrzeganiu przez nich zachodnich kobiet.

                Zarówno kobiety, jak i mężczyźni, są świadomi różnic między przeciętną Chinką a przeciętną Europejką. Różnic w wyglądzie nie będę tu przytaczać, gdyż jestem pewna, iż są one zauważalne na pierwszy rzut oka, poza tym można sporo wywnioskować po mojej wcześniejszej notce o „Leczeniu kompleksów…”. Warto jednak nadmienić, że poza różnicami w anatomii twarzy oraz w budowie ciała (takich jak krótszy tułów, bardziej krępe i zazwyczaj krzywe nogi oraz mniejszy biust), jak również innym kolorze skóry (nazwałabym raczej ten odcień ziemistym lub brudnym oliwkowym, aniżeli żółtym), Chinki wyróżnia sposób noszenia się. Ich styl najbardziej podobny jest do typowego ubioru Koczowników. Kobiety uwielbiają kicz i tandetę. Intensywne kolory lub pastele łączą w bolesnych dla oczu kombinacjach. Świecidełka, perły, złoto i srebro ubierają na raz, jako dodatek do przykrótkiej spódniczki i bluzki z napisem w łamanym angielskim. Do tego buty na niemożebnym koturnie, przezroczystym obcasie lub kilkunastocentymetrowej platformie albo japonki, wszystko strojnie przyozdobione kryształkami i paciorkami. Przy nich stereotypowy strój cyganki wyda się skromnym i eleganckim. Co może dziwić, to fakt, iż Chinki nie pokazują dekoltu, ani nawet nie odkrywają ramion. Spódniczka może być krótsza od fikuśnych majtek, ale góra musi być zakryta. Teraz, w czasie upałów, pozwalają sobie na trochę więcej, ale jeszcze niedawno co rusz widziało się karkołomne połączenia mocno wykrojonych koszulek, a pod spodem podkoszulków, by jeszcze na wierzch narzucić sweterek, a wokół szyi okręcić się szalem. Teraz rezygnują ze sweterków. Albo podkoszulków.

                Dużo różnić zauważa się w zachowaniu kobiet. Już nasz sposób poruszania się jest inny. Europejki chodzą bardziej wyprostowane, z biustem do przodu, głową wysoko uniesioną. Poruszają się szybciej i nie mają nic przeciwko chodzeniu w pojedynkę. Chinki jakby chowają się w sobie. Zazwyczaj chodzą we dwie, nieraz trzymając się za ręce lub pod ramię. Garbią się, szurają nogami, często układają stopy do środka, nie patrzą przed siebie, tylko wbijają wzrok w ziemię. Wloką się niemiłosiernie, także każde wyjście wiąże się z ćwiczeniem slalomu i wyprzedzania.

                Jak powiedział mój chiński znajomy – obecnie Chińczycy wolą kobiety zza granicy, gdyż są one bardziej otwarte, wesołe, przebojowe oraz częściej podążają za swoimi emocjami. Natomiast według niego Chinki są materialistkami. Drugi znajomy o przyjezdnych powiedział to samo, dodając jeszcze pewność siebie oraz brak oporu przed rozmawianiem z nowopoznaną osobą, a przy opisie Chinek napomknął o ich nieśmiałości, naiwności i niewiedzy na temat kontaktów towarzyskich, specjalnie na płaszczyźnie kobieta-mężczyzna. Obserwując tutejsze Europejki i Chinki w pełni zgadzam się z ich opiniami. Co więcej, dodałabym a propos mieszkanek Państwa Środka jeszcze jedną cechę – infantylność.

                Niestety, panuje tutaj jeszcze jedno przekonanie na temat zachodnich kobiet, nierzadko krzywdzące i nieprawdziwe, ale niesamowicie rozpowszechnione – według Chińczyków (oraz innych obcokrajowców płci męskiej) jesteśmy łatwe. Przekonani o swojej egzotyczności, która w ich mniemaniu jest dla każdej przyjezdnej atrakcyjna i pociągająca, oraz oglądając nieznane dla nich zwyczaje, takie jak krótkie bluzki, duży dekolt, makijaż (Chinki się nie malują) oraz patrzenie w oczy, dochodzą do wniosku, że kobiety ich kokietują. Niestety muszę też przyznać, że nieraz tak jest.

                Jeżeli ktoś chce sobie w pełni wyobrazić zachowanie typowej Chinki, niech przypomni sobie swoje lata spędzone w gimnazjum. A jeśli pragnie spojrzeć na Europejki oczami Chińczyków – wystarczy przywołać sobie obraz tzw. Erasmuski.



欧阳莲

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz