środa, 4 czerwca 2014

Jedzenie z jednego talerza



                Chińczycy kochają jeść. 2 śniadania, obiad, podwieczorek, kolacja i jeszcze przekąski pomiędzy. Do tego uwielbiają posilać się w grupach, także często i ochoczo zapraszają innych na obiad. Takie wspólne posiłki mają określoną etykietę zachowania, bardzo odmienną od naszej. Jako osoby spoza Chin jesteśmy bardzo mile widziane przy stole, między innymi jako główna atrakcja wieczoru, nie tylko dla zapraszających nas osób, ale czasem i dla wszystkich klientów lub nawet całej restauracji (Chińczycy lubią przychodzić do miejsc uczęszczanych przez obcokrajowców).


                Miejsce posiłku ustala zapraszający, rzadko kiedy pytając innych o propozycje, lub chociaż preferencje. Zazwyczaj idzie się w 6-8 osób, rzadziej w 4. Przy drzwiach lokalu stoi kelner, który po uprzednim spytaniu o ilość gości, prowadzi do odpowiednio dużego stolika. Stoły te są okrągłe, a na ichnim środku znajduje się obracany blat, na którym to za chwilę pojawią się dania. Przed każdym gościem leży mały talerzyk (o średnicy ca. 7 cm), mała miseczka z głęboką, mało funkcjonalną i absolutnie niewygodą łyżką, pałeczki (albo drewniane w papierowej torebeczce albo ceramiczne) i szklankę. Na środku stoi czajnik z wrzątkiem oraz pudełko z chusteczkami. Jedynie w bardzo ekskluzywnych miejscach uraczyć można europejskiej sztućców, którymi jednak zdecydowana większość azjatyckiego społeczeństwa (zaryzykowałabym stwierdzeniem, że nawet ponad 90%) nie potrafi się posługiwać. Dla obcokrajowców też jest to trochę uciążliwe, gdyż oprócz otrzymania widelca i czasami noża, nie dostaje się chociażby większego talerza.





                Jedną z najbardziej zaskakujących rzeczy jest fakt, iż menu otrzymuje tylko gospodarz. To on wybiera dania, czasem tylko pytając, czy dany rodzaj mięsa odpowiada zaproszonym. Zazwyczaj zamawia się kilkanaście dań. Warto tu zaznaczyć, iż w Chinach nie jest w zwyczaju, by każdy otrzymał swoje własne danie – je się ze wspólnych talerzy stojących na obracanym blacie. Dzięki temu można za jednym razem skosztować wielu smakołyków, jednakowoż czasem, gdy idzie się samemu do restauracji, jest to niezmiernie uciążliwe (porcje zazwyczaj są 2 lub 3 osobowe). Jedyną rzeczą, którą człowiek otrzymuje na własność jest miseczka ryżu lub makaronu. Oraz oczywiście picie, lecz dziwnym przyzwyczajeniem Chińczyków jest proponowanie jedynie alkoholu lub herbaty (i to nie takiej tradycyjnej, a w puszce). Co jednak bardziej szokuje, to picie tegoż alkoholu. Picie w puszkach nie przelewa się do szklanek, lecz pije z puszki, butelek piwa jest tyle, ile zaproszonych, nawet jeśli nie wszyscy byli chętni, a wódkę nalewa się do szklanki do pełna i Chińczycy popijają nią dania jak sokiem (tu należałoby przypomnieć, że azjatyckie głowy do silnych nie należą).


                Po wybraniu dań zaczyna się ich znoszenie. Pierwsze pojawiają się całkiem szybko, lecz takie znoszenie przez kelnerów nowych talerzy, misek i półmisków trwać będzie cały posiłek. A trzeba przyznać, że Chińczycy umieją biesiadować – takie obiadowe/kolacyjne spotkania nieraz trwają koło 5 godzin. Co śmieszne, w trakcie jedzenia mało się rozmawia. Jedynie w czasie przerw, gdy to Chińczycy tzw. popuszczają pasa w spodniach i dają żołądkowi odpocząć, nawiązuje się rozmowa. Takie przerwy jednakowoż są częste, dlatego nie należy martwić się o ciszę przy stole. Wtedy to też zaczyna się palenie papierosów (czy to na sali pełnej ludzi, czy w osobnym pomieszczeniu tylko z naszym stołem) oraz nałogowe sprawdzanie komórki.


                Chińczycy jedzą powoli. Bardzo powoli. Po pierwsze, dlatego że jedzenie pałeczkami nie należy do szybkiego sposobu posilania się, a porcje nabierane nimi są małe. Bierze się interesujący nas kawałek dania, i albo od razu wkłada się go do ust, albo przekłada wpierw na mały talerzyk przed nami. Talerzyk ten jest nieraz zmieniany, gdyż pełni funkcję śmietniczka – zostawia się na nim kości (tak, dania chińskie zawierają w sobie te jakże smaczne i dobre dla zębów kawałki zwierząt), ości, niedogotowane/niedosmażone warzywa, czy po prostu coś, co nam nie zasmakowało. Po drugie, dania kuchni chińskiej należą do ciężkostrawnych i tłustych. Wspomniane częste przerwy także wydłużają posiłek, jak również nierzadkie toasty, kiedy to wszyscy przestają jeść i wznoszą kubek w okrzyku „干杯” (przynajmniej za pierwszym razem, potem pojawia się „Cheers”, by wreszcie usłyszeć „Na zdrowie”). 




                Na stole przez cały wieczór pojawiają się coraz to wymyślniejsze dania. Absolutnie chaotycznie, bez ustalonego porządku. Człowiek nie wie, ile jakiego dania może skosztować, gdyż nigdy nie wie, ile tychże dań zostało zamówionych. Co jednak należy zapamiętać, to to, iż Chińczycy nie lubią, gdy jakiś talerz stoi pusty. Czytałam o tym wcześniej, ale nie spodziewałam się ujrzeć tego tak szybko w praktyce – pomimo kilkunastu dań na stole, (niektóre były jeszcze nieruszone) gdy talerz z pierogami został opróżniony, gospodarz domówił następny, taki sam (następnym razem zostawiłyśmy jednego)! Między innymi dlatego w każdej restauracji można poprosić o zapakowanie obojętnie jakiej ilości obojętnie jakiego dania na wynos.




                Co dziwi, to fakt, iż mimo zamawia się kilkanaście dań, mimo że siedzi się kilka godzin, to wymysł deseru jest dla Chińczyka obcy. Najsłodsze, co może się trafić po smakowaniu dań tłustych i/lub słonych i/lub oleistych i/lub ostrych, to pomidorek koktajlowy (który jest tu naprawdę traktowany jako owoc) lub ananas jako składnik mięsnej potrawy.


                Na końcu posiłku gospodarz udaje się z kelnerem, by zapłacić rachunek. Za całość spotkania płaci jedna osoba, między innymi dlatego zapraszanie siebie jest takie popularne – ludzie chcą się odpłacić za poprzedni raz. My na szczęście, jako obcokrajowcy, jesteśmy zwolnione z tego zwyczaju, także czerpiemy ze wspólnych obiadów to, co najlepsze.


欧阳莲

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz