Beijing Institute of Technology plasuje się w pierwszej dziesiątce najlepszych uniwersytetów w Chinach. Studiuje na nim ok. 19 tysięcy studentów. Trzeba przyznać, że jest to nie mała liczba. Kampus musi przede wszystkim spełniać wymogi przestrzenne. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia ile metrów (lub kilometrów) sześciennych ma owy kampus, jedno jest jednak pewne - jest olbrzymi! Śmiało mogę pokusić się o stwierdzenie, że rozmiarem przypomina polskie małe miasteczko. Z ciekawości, z zegarkiem w reku, sprawdziłam ile czasu zajmuje droga od naszego akademiku do głównej bramy kampusu. Zajęło mi to 15 minut(!) szybkiego marszu.
![]() |
Główna brama uniwersytetu |
![]() |
Mapa kampusu |
Wejścia na kampus są "bardzo strzeżone", każda brama (jest ich 5) posiada kamerę, szlaban, a także kilku strażników. Na początku strasznie mnie to przerażało, bałam się, że jak już wyjdę poza teraz kampusu to już nie będę mogła wejść z powrotem. Na szczęście okazało się, że strażnicy nie zwracają najmniejszej uwagi na to, kto wchodzi, a kto wychodzi z kampusu. Krótko mówiąc, może wejść każdy, nawet jeśli nie jest to nauczyciel, student, czy też jakikolwiek inny pracownik uczelni.
![]() |
Jedno z wejść na teren kampusu |
Oczywiście nie mogłabym nie wspomnieć o największej budowli, znajdującej się w samym centrum kampusu, która został wzniesiona tuż przed letnimi igrzyskami olimpijskimi w 2008 roku. Rozgrywały się w niej turnieje siatkówki, a następnie paraolimpiada. O czym mowa? Beijing Institute of Technology Gymnasium. Z przykrością jednak muszę stwierdzić, że w tym momencie arena jest bezużyteczna i zaniedbana. A szkoda, bowiem stadion przyciąga wzrok swoim stylem architektonicznym. Sami spójrzcie!
Jak wiadomo, sprawność fizyczna to dla Chińczyków jeden ze składników długowiecznego życia, dlatego to chyba nic dziwnego, że na terenie kampusu znajdują się trzy korty tenisowe, kilkanaście boisk do gry w koszykówkę, 2 boiska do gry w piłkę nożną oraz stadion z bieżnią, który codziennie jest wręcz oblegany.
Posiłki to dla Chińczyków najważniejsze punkty w całym harmonogramie dnia. Jedzą często, dużo, niezdrowo, ale także smacznie. Nic więc dziwnego, że na terenie kampusu mamy do wyboru aż 5 stołówek i dwie restauracje. Osobiście najbardziej upodobałam sobie stołówkę muzułmańską, w której najczęściej zajadam się daniami koreańskimi. Paradoks, prawda? :)
Po jedzeniu czas na odpoczynek. Tzw. "5 minut dla brzucha" najlepiej spędzić w małych parkach i ogródkach, zatracając się w śpiewie ptaków, a przy okazji razem z Konfucjuszem zastanowić się nad życiem codziennym ludzi i stabilnością społeczeństwa.
Przed przyjazdem do Chin miałam wiele obaw związanych z chińskim akademikiem, w którym dane nam było zamieszkać. Moje obawy były bardzo uzasadnione. Po zakwaterowaniu nie tryskałam szczęściem ze względu na wszechobecnie panujący tutaj brud i kurz. Okazało się jednak, że nie mam, co narzekać. Międzynarodowi studenci zamieszkują jeden akademik, natomiast pozostałe trzynaście dormitoriów zamieszkują chińscy uczniowie. Zobaczywszy, że chińskie pokoje są dwa razy mniejsze od naszych, co więcej, mieszkają w nich w szóstkę(!!!), podczas gdy my mamy dwuosobowe pokoje, dało mi bardzo dużo do myślenia i mniej do narzekania. Dla porównania odsyłam do zdjęć:
![]() |
Akademik dla chińskich studentów |
![]() |
Akademik dla studentów międzynarodowych (nawet mamy czerwony dywan przy wejściu) |
Nie jest to wszystko, co mam Wam, Drodzy Czytelnicy, do pokazania! Wycieczka po kampusie nie dobiegła jeszcze końca. Ciąg dalszy nastąpi.
皮可欣
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz