Wracamy na wycieczkę po kampusie Beijing Institute of Technology. W poprzedniej notce zobaczyliście stołówki, parki, akademiki, wejście główne naszego "małego miasteczka", a także obiekty sportowe. Zapraszam na ciąg dalszy!
A co jeśli ktoś zachoruje? Nikt przecież z chorych osób nie ma ochoty jechać przez pół miasta do najbliższego szpitala. Chińczycy bardzo dbają o zdrowie, dlatego nie mogło zabraknąć małej przychodni, czy też szpitalika w centrum kampusu. Osobiście nie musiałam korzystać w Pekinie z usług lekarskich (na całe szczęście), ale wiadomo mi, że leki, które przypisują lekarze działają w mgnieniu oka. "Made in China" raczej nie kojarzy nam się z wysokiej jakości produktami, jeśli natomiast chodzi o lekarstwa to naprawdę potrafią wypędzić chorobę z organizmu w jeden, góra dwa dni.
Jeśli już mowa o tabletkach to warto wspomnieć też o aptece, która również znajduje się na terenie kampusu pekińskiej politechniki. Minus jest taki, że umiejscowiono ją w całkiem innym miejscu, niż szpital. Po wyjściu od lekarza trzeba przejść kolejne 500 m, aby trafić do apteki. Plus natomiast jest taki, że jest ona otwarta 24/7. W każdej chwili możemy pójść i kupić potrzebne leki.
Następnym ważnym obiektem na terenie kampusu jest bank. Tak, mamy nawet bank... Co prawda, nie posiadam tam konta, lecz parę razu byłam zmuszona odwiedzić mury chińskiej biurokracji. Chińskie banki to najlepsze miejsca na wymianę pieniędzy. Przynajmniej mamy pewność, że pieniądze nie są fałszywe, a przy okazji mamy możliwość poćwiczyć język chiński, bowiem znajomość angielskiego jest w Chinach totalną abstrakcją. Mało który Chińczyk jest w stanie wypowiedzieć choćby jedno poprawne zdanie w najbardziej komunikatywnym języku świata. Gdy ostatnim razem wymieniałam pieniądze z Euro na Yuany pracownica banku "przyczepiła się" do mojej wizy, którą trzeba pokazać przy każdej biurokracji. W wizie widnieją dwie daty, jedna z nich przedstawia datę wydania wizy, druga data zaś oznacza ostatni dzień zezwalający na przyjazd do Chin. Dzień wymiany pieniędzy akurat zbiegł się z tą drugą datą. Urzędniczka banku oczywiście nie doczytała, co ona oznacza, była bliska wzywać policję, bo to by oznaczało, że od dnia następnego byłabym w Chinach nielegalnie. Na szczęście mój poziom chińskiego jest już na tyle wystarczający, że udało mi się wyjaśnić całą sytuację i poinformować, że posiadam zezwolenie na pobyt w Chinach do sierpnia, a nie do połowy maja. Wyobraźcie sobie, co by było, gdybym nie potrafiła jej tego wszystkiego tak łatwo wyjaśnić...
Oprócz tego na terenie kampusu znajduje się fryzjer, księgarnia, fotograf, pralnia, supermarkety. A gdybyście chcieli wysłać pocztówki do rodzin i znajomych, to i poczta się znajdzie. Niczego tutaj nie brakuje. Naprawdę wygląda to jak nieźle rozbudowane polskie miasteczko. Wyobrażacie sobie takie kampusy w Polsce? Z jednej strony super sprawa, ale z drugiej... Kto normalny chciałby mieszkać na terenie uczelni?
![]() |
Księgarnia |
![]() |
Poczta |
![]() |
Pralnia |
![]() |
Fotograf |
皮可欣
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz