czwartek, 5 czerwca 2014

Słów kilka o chińskiej różnorodności

Nie jest dla nikogo nowością fakt, że obecnie Chiny są najbardziej zaludnionym państwem świata. Biorąc pod uwagę ogromną populację Chin wynoszącą niemalże 1 350 000 000 mieszkańców, z jednej strony trudno się dziwić istnieniu tu słynnych, wielomilionowych miast. Z drugiej jednak strony, nawet po 3 miesiącach pobytu w Pekinie, perspektywa studiowania w 19-milionowej stolicy wciąż wydaje mi się nieco abstrakcyjna J   
 
Pamiętam jedną z wypowiedzi nauczyciela chińskiego, która bardzo zapadła mi w pamięć; podczas pierwszych zajęć, przedstawiając się wyznał, że pochodzi z „malutkiego miasteczka Da4Lian2’u, które ma zaledwie 6 milionów mieszkańców” (!) Fakt pochodzenia z „małego” miasta o populacji sześciu Warszaw może brzmieć nieco komicznie, aczkolwiek pokazuje to różnicę w pojmowaniu wielkości liczby ludności.

Wraz z ogromną populacja Chin, wiąże się różnorodność etniczna. Aby nieco bardziej zgłębić ten temat, wraz z grupą znajomych wybraliśmy się na całodniową wycieczkę do pekińskiego Muzeum Mniejszości Narodowych. Bilety nabyliśmy w cenach 60 za bilet ulgowy – po okazaniu legitymacji studenckiej - i 90 za bilet normalny. Bilet po otworzeniu okazał się zmyślnie złożoną, cieszącą oko, kolorową mini mapką muzeum. Szczególnie spodobał mi się jeden cytat widniejący na bilecie: „让世界了解中国,让我们认识自己” <Let the world know of China better, let us know ourselves better>.




Zaopatrzeni w mapkę, oraz w program występów artystycznych rozpoczęliśmy zwiedzanie. Muzeum zaskoczyło mnie swoim przypominającym skansen charakterem. Składało się z podzielonego na dwie części ogromnego parku, podzielonego na sekcje etniczne 56-ciu (!) Chińskich mniejszości narodowych. W każdej sekcji zgromadzono charakterystyczne dla danej mniejszości tradycyjne budynki mieszkalne oraz przedmioty codziennego użytku. Oglądanie wszystkich przedstawionych zabytków sprawiło, że miałam niemalże poczucie cofnięcia się w czasie, do korzeni chińskiej kultury. Niemalże... ponieważ nie dało się nie dostrzegać pewnych drobiazgów, które nieco psuły ogólny wizualny efekt. Zobaczcie sami ;)

 "To się wytnie" ;p

 Oj tam, oj tam... trochę szpachli i się "wyklepie" :)

A tutaj mamy... "tradycyjną" chińską żarówkę?

Pekińskie Muzeum Mniejszości Narodowych, znane jest nie tylko przez wzgląd na zebrane w jednym miejscu zabytki, świadczące o różnorodności etnicznej Chin. Ważnymi elementami, składającym się na atrakcyjność muzeum są programy artystyczne, podczas których prezentowane są tradycyjne tańce, rytuały i stroje mniejszości etnicznych Chin. Byłam pod wielkim wrażeniem większości z nich, jednak najbardziej przypadł mi do gustu popis ludu mniejszości Bai, polegający na wygrywaniu melodii na wierzbowych liściach oraz niezapomniany taniec z rękawami w wykonaniu Tybetańczyków.  



Przyznam, że chodzenie na świeżym powietrzu zaostrza apetyt i wzbudza pragnienie, w związku z czym znów miałam możliwość spróbowania co ciekawszych napojów. W wiosce Mongołów ciekawym zapachem skusiło mnie wino sporządzone ze sfermentowanego końskiego mleka. Muszę przyznać, że wino bardzo mi zasmakowało; podobał mi się szczególnie jego cierpkawo-słodki posmaczek. Degustację przeżyłam cała i zdrowa i jeszcze bardziej zdeterminowana do próbowania nowych przysmakówJ Następnie spróbowałam nieco wysokoprocentowej tajemniczej mieszanki, w której skład wchodził suszony wąż (!), a tuż przed powrotem na kampus w tybetańskiej wiosce rozkoszowałam się ciepłą, jedwabistą herbatką z dodatkiem mleka jaka.  




雷倩

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz