piątek, 6 czerwca 2014

Traktowanie zwierząt przez Chińczyków (część 2)



Zwierzęta domowe



Oczywistym jest, co jest pierwszą myślą, praktycznie każdego komu podsunie się temat: Chińczycy i zwierzęta domowe. Fakt, że oni je jedzą. Na szczęście jest to już dużą rzadkością, praktykowane tylko  w niektórych częściach kraju. Przeciętny Chińczyk nigdy nie jadł psa ani kota, jest to też zakazane/potępiane na przykład w Pekinie. Najgorszy nie jest wcale fakt, że jedzą zwierzęta, które większość Europejczyków uważa za przyjaciół, tylko bardzo okrutny ubój. Uważa się, że cierpienie wzmacnia smak mięsa. Teoretycznie możliwe jest, że mięso sprzedawane na ulicach jako wołowina czy jagnięcina wcale nią nie jest. W pobliżu naszego uniwersytetu zawisły ostatnio plakaty ostrzegające przez zakupem między innymi szaszłyków sprzedawanych przez obwoźnych sprzedawców. Nie mają oni żadnego pozwolenia, nie istnieją tu także kontrole takich przybytków, więc nie wiadomo z jakiego źródła mięso pochodzi. Może, tak jak wskazuje plakat, z chorych szczurów lub kotów. Ale nie sądzę, aby było to bardzo powszechne.
Dawniej, posiadanie zwierząt domowych było w Chinach bardzo rzadkie. Teraz zdarza się coraz częściej. Część konserwatywnych osób nadal nie wyobraża sobie trzymania ich w mieszkaniu, ale w Pekinie nie ma ich tak wiele. Doskonałym przykładem nowoczesnych poglądów, jest nasza nauczycielka, która posiada kota (mimo iż teoretycznie nie powinna go mieć w wynajmowanym mieszkaniu). Opowiadała nam też, że w czasie studiów uratowała kociątko z ulicy, a jej obecny kot ma na imię宝宝 (Bǎobǎo) co znaczy dziecko. I jest dla niej bardzo ważny. Sporo osób (głównie starszych) posiada małe, kudłate pieski (nie wiem czy to jakaś rasa, ale prawie wszystkie są do siebie podobne). Podobno w Pekinie nie wolno trzymać dużych psów, co jest chyba prawdą, wnioskując po fakcie, że największe psy są nie wiele większe od pudli.


Dość częstym widokiem (chociaż nie tak jak w Polsce) są bezdomne koty. Są w bardzo różnej kondycji. Widziałam już zarówno takie po przejściach, jak i wyglądające na domowe. Przykładowo na terenie BITu (koło naszego akademika) mieszkają dwa, dokarmiane przez okolicznych sprzedawców. Gdy jeden z nich zachorował i miał łyse plamy na grzbiecie, został zabrany przez kogoś do weterynarza i wyleczony. Więc pod tym względem też przypomina Europę.


Z zwiększeniem ilości zwierząt domowych, wiąże się też rozwój sklepów zoologicznych. Oczywiście nie ma ich tak wiele jak u nas, ale można spotkać je na niektórych pekińskich ulicach. Mniej więcej przypominają te polskie, wyróżnia je tylko większa ilość kotów i psów w klatkach, oraz ogólna obskurność. Ale nawet tu obok szyldu mają ogromną reklamę pewnej popularnej marki karm dla zwierząt.  Co specyficzne dla Chin, oprócz sklepów stacjonarnych, częste są mobilne sklepy zoologiczne, czyli motory z przyczepą na której stoją maleńkie klateczki z chomikami, rybkami, żółwikami, kociakami itd. 


Widać obecnie bardzo dużą zmianę w postrzeganiu kotów i psów w Chinach. Myślę, że ich stosunek do zwierząt będzie się coraz bardziej europeizował. Szacuje się także, że raczkujący market produktów dla zwierząt będzie niedługo jednym z największych na świecie.
斯红梅 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz