Główny cel
turystów przyjeżdżających do Pekinu z całego świata, ogromny pałac cesarski i...
lekkie rozczarowanie. Mimo iż podobało mi się zwiedzanie tego miejsca, to chyba
oczekiwałam czegoś więcej. Rozległy teren zapewnia zajęcie na wiele godzin,
zarówno oglądania architektury pałacowej, jak i wystaw. Trzeba jednak niestety
przyznać, że jedno i drugie nie jest zbyt zróżnicowane.
Na teren wchodzi
się przez Bramę Niebiańskiego Spokoju, z wiszącym portretem Mao Zedonga.
Miejsce to jest symbolem Chin, więc
zawsze znajdują się tam tłumy osób. Dosłownie każdy robi sobie zdjęcie
pod portretem. Co ciekawe, część
Chińczyków (szczególnie tych z prowincji) jest bardziej zainteresowana
obcokrajowcami niż własnymi zabytkami. Jest to miejsce, w którym zawsze,
niezależnie od dnia i pogody, tłumy ludzi będą prosić cie o wspólne zdjęcie. Szczególnie
jeśli jesteś blondynką. Zarówno przy wyjściu z metra, a także przy wejściu na
plac Tienanmen, usytuowany po drugiej stronie ulicy, znajdują się (niejedne)
bramki bezpieczeństwa i sprawdzana jest zawartość toreb. Stoi też sporo
policjantów. Naprawdę widać zaostrzoną ochronę.
Po przejściu
przez bramę i pierwszy z placów, na którym można zakupić bilety wstępu (a także
bilety na wszystko inne, sprzedawane od ulicznych naciągaczy, których radzę
unikać), wchodzi się na wielki plac otoczony tradycyjną chińską zabudową. Tak
właśnie wygląda większość pałacu. W cieplejszych miesiącach trudno cokolwiek
zobaczyć przez tłumy turystów nas otaczających.
Oprócz głównych
pawilonów, ciekawe są wąskie uliczki będące bocznymi przejściami między nimi. Uważam, że minusem
jest brak wyraźnych oznakowań i informacji w jakiej kolejności zwiedzać. Zdaje
mi się, że mogłam trafić kilka razy w to samo miejsce, nie będąc w innych. Może
lepiej zwiedza się z przewodnikiem.
Największym
rozczarowaniem są wystawy muzealne. Niektóre były bardzo ciekawe, na przykład
ta z narzędziami z dynastii Qing, inne raczej mniej. Głównie były to eksponaty
bliźniaczo do siebie podobnej chińskiej porcelany. Niestety niewielka ilość
wystaw kaligrafii, czego żałuję. Po za tym, to co najbardziej interesujące –
wnętrza pałacu, są niedostępne dla zwiedzających. Pawilony te są otwarte, z
szybami zamiast drzwi i okien, ale niestety, niewiele można zobaczyć. Z dwóch
powodów: pierwszy – setki odwiedzających tłoczących się na przedzie, drugi – będący
o wiele większym problemem – te witryny są niezadbane i niewiarygodnie brudne
od rąk kolejnych odwiedzających, więc słabo widać cokolwiek.
Po całym terenie
porozstawiane są też sklepiki z pamiątkami, jedzeniem, a także różne stoiska z
dodatkowymi atrakcjami, na przykład przebieraniem się w ubrania z epoki. Bardzo
zresztą popularne, ustawiały się kolejki, zarówno dzieci, jak i dorosłych.
Mimo iż nie jest
to moje ulubione miejsce w Pekinie, dużo bardziej lubię na przykład przepiękny
Pałac Letni, to i tak uważam, że trzeba je zobaczyć. Szczególnie jeśli ma się
możliwość, to nie w turystycznym sezonie. I znaleźć chwilę czasu na spacer po
dość kameralnych ogrodach.
斯红梅
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz