poniedziałek, 9 czerwca 2014

Zakazane miasto





Główny cel turystów przyjeżdżających do Pekinu z całego świata, ogromny pałac cesarski i... lekkie rozczarowanie. Mimo iż podobało mi się zwiedzanie tego miejsca, to chyba oczekiwałam czegoś więcej. Rozległy teren zapewnia zajęcie na wiele godzin, zarówno oglądania architektury pałacowej, jak i wystaw. Trzeba jednak niestety przyznać, że jedno i drugie nie jest zbyt zróżnicowane. 


Na teren wchodzi się przez Bramę Niebiańskiego Spokoju, z wiszącym portretem Mao Zedonga. Miejsce to jest symbolem Chin, więc  zawsze znajdują się tam tłumy osób. Dosłownie każdy robi sobie zdjęcie pod portretem.  Co ciekawe, część Chińczyków (szczególnie tych z prowincji) jest bardziej zainteresowana obcokrajowcami niż własnymi zabytkami. Jest to miejsce, w którym zawsze, niezależnie od dnia i pogody, tłumy ludzi będą prosić cie o wspólne zdjęcie. Szczególnie jeśli jesteś blondynką. Zarówno przy wyjściu z metra, a także przy wejściu na plac Tienanmen, usytuowany po drugiej stronie ulicy, znajdują się (niejedne) bramki bezpieczeństwa i sprawdzana jest zawartość toreb. Stoi też sporo policjantów. Naprawdę widać zaostrzoną ochronę. 


Po przejściu przez bramę i pierwszy z placów, na którym można zakupić bilety wstępu (a także bilety na wszystko inne, sprzedawane od ulicznych naciągaczy, których radzę unikać), wchodzi się na wielki plac otoczony tradycyjną chińską zabudową. Tak właśnie wygląda większość pałacu. W cieplejszych miesiącach trudno cokolwiek zobaczyć przez tłumy turystów nas otaczających.



Oprócz głównych pawilonów, ciekawe są wąskie uliczki będące bocznymi  przejściami między nimi. Uważam, że minusem jest brak wyraźnych oznakowań i informacji w jakiej kolejności zwiedzać. Zdaje mi się, że mogłam trafić kilka razy w to samo miejsce, nie będąc w innych. Może lepiej zwiedza się z przewodnikiem.



Największym rozczarowaniem są wystawy muzealne. Niektóre były bardzo ciekawe, na przykład ta z narzędziami z dynastii Qing, inne raczej mniej. Głównie były to eksponaty bliźniaczo do siebie podobnej chińskiej porcelany. Niestety niewielka ilość wystaw kaligrafii, czego żałuję. Po za tym, to co najbardziej interesujące – wnętrza pałacu, są niedostępne dla zwiedzających. Pawilony te są otwarte, z szybami zamiast drzwi i okien, ale niestety, niewiele można zobaczyć. Z dwóch powodów: pierwszy – setki odwiedzających tłoczących się na przedzie, drugi – będący o wiele większym problemem – te witryny są niezadbane i niewiarygodnie brudne od rąk kolejnych odwiedzających, więc słabo widać cokolwiek. 








Po całym terenie porozstawiane są też sklepiki z pamiątkami, jedzeniem, a także różne stoiska z dodatkowymi atrakcjami, na przykład przebieraniem się w ubrania z epoki. Bardzo zresztą popularne, ustawiały się kolejki, zarówno dzieci, jak i dorosłych.
 


Mimo iż nie jest to moje ulubione miejsce w Pekinie, dużo bardziej lubię na przykład przepiękny Pałac Letni, to i tak uważam, że trzeba je zobaczyć. Szczególnie jeśli ma się możliwość, to nie w turystycznym sezonie. I znaleźć chwilę czasu na spacer po dość kameralnych ogrodach.
斯红梅

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz